Wybierz swój język

Jest takie miejsce niedaleko Górnej Glinki, gdzie płaskowyż, na którym leży Dłużek, stromym urwiskiem schodzi w dół na południową stronę. Miejsce to zwano "Czarną Jamą" i przez długie lata było kryjówką zbójców, co po gościńcach podróżnych i kupców rabowali.

Ogromne skarby oni zgromadzili, złoto, srebro, broń zbójecką i wiele beczek przedniego wina, a wszystko to ukryli w pieczarze, co się tam znajdowała. Przyszedł jednak czas, że zbójców wyłapano i słusznej kary nie uniknęli. Wszelako dobra przez nich zebrane pozostały w jaskini, której wejście zawarło się i nijak trafić do niej nie można było.

Powiadali starzy ludzie, że raz w roku, w Wielki Piątek, pieczara otwiera się, choć na krótko. Jaki śmiałek wejść tam zdąży, nim znów się zawrze, bogaczem zostać może. Przeto wybrało się pewnego razu dwóch chłopów z Budziechowa w Wielki Piątek do "Czarnej Jamy", by złoto wydobyć. Podobno miały się już otworzyć wrota jaskini, gdy ni stąd, ni zowąd zjawił się zając i na trzech łapach przed chłopami kicał. -" Juro, poj, comy jog lapic" - rzekł jeden do drugiego. Tak łatwą wydawał się zdobyczą, że chcieli go złapać, nim jaskinia się całkiem otworzy. Zamiast korzystać z okazji i złoto zbierać, oni za szarakiem rzucili się w pogoń, ale nijak go dopaść nie mogli. Kiedy zaprzestali gonitwy i do jaskini powrócili, było już za późno, wejście zamknęło się. Na nic zdała się złość chłopów, że zając wystrychnął ich na dudka, rad nie rad, z niczym do domu wrócili.

W następnym roku poszli ponownie. Niech się dzieje, co chce, postanowili, ale skarb tym razem wydobędą. Gdy dotarli na miejsce, patrzą chłopi, a tu pieczara rozwiera się, w czeluść ogromną. Już wejść w nią zamierzali, kiedy raptem wiatr ogromny się zerwał i ulewa taka, jakby ktoś z wiadra lał. Młode drzewa do ziemi się gięły, a stare niczym patyki pękały. Na nogach nie szło ustać, ledwo cokolwiek widzieli w deszczu, w tumanie piachu i liści. Przerażeni, że to pewnie koniec świata się rozpoczął, w popłochu uciekli. "A wonej stej gnalej aż te drejency su klapotali". Nim do wsi z trudem dotarli, wiatr ucichł w oka mgnieniu, tak jakby go nigdy nie było, tylko deszcz siąpił do nocy.

Dopiero po jakimś czasie, jeszcze raz chłopi do "Czarnej Jamy" zajrzeli i zastali ją całkiem odmienioną. Jakby, kto ją ze skóry obdarł, bo urwisko z drzewami osunęło się w dół zasypując ostatecznie wrota jaskini. Skarb przepadł. Ale co tam skarby, najważniejsze, że z życiem się ostali.

Korzystamy z plików cookies

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.